Nasza historia w 4 aktach
A wszystko zaczÄĆo siÄ od skopiowania pewnego sosu...
GastroPadre, znany teĆŒ jako DobryDarek, bÄdÄ c biednym studentem, gdy przygotowywaĆ sobie posiĆki staraĆ siÄ wycisnÄ Ä maksimum smaku w ramach swojego skromnego budĆŒetu. Szybko zastÄ piĆ gotowÄ , mroĆŒonÄ pizzÄ samodzielnymi kompozycjami dodatków, ukĆadanych na kupionych w sklepie blatach. Odrobina kreatywnoĆci a tyle radoĆci. Szybko teĆŒ zrozumiaĆ wyĆŒszoĆÄ sosów w sĆoiku, nad popularnymi sosami z proszku. Niestety a tamtych czasach tylko jedna marka smakowaĆa dobrze (jak na tamte czasy i wyrafinowanie studenta) - sosy od wujka Benjamina :) Ach ten sos sĆodko-kwaĆny! Niestety koszt sĆoika sosu byĆ niebagatelny - wiÄkszy, niĆŒ koszt caĆej reszty skĆadajÄ cej siÄ na posiĆek.
Pewnego dnia rzuciĆ okiem na skĆad sosu i wpadĆ na szataĆski pomysĆ: a moĆŒe by tak spróbowaÄ zrobiÄ go samemu. Bo lista skĆadników ĆŒywcem przypominaĆa skĆad dobrego ketchupu (zawsze byĆ bardzo wybredny w tym wzglÄdzie, wiÄc w lodówce staĆo coĆ co byĆo nawet smaczne), uzupeĆnionego o warzywa (cebula, papryka, marchewka), których kawaĆki pĆywaĆy w sosie oraz oczywiĆcie ananasa. Zamiast cukru wystarczyĆo wykorzystaÄ czÄĆÄ syropu z ananasa (oczywiĆcie z puszki), dodaÄ odrobinÄ skrobi (ten patent znaĆ, bo kisiel nieraz sobie robiĆ w dzieciĆstwie) i et voilà! Sos sĆodko-kwaĆny! Idealny! I tak to juĆŒ poszĆo...
Potem byĆy rozmowy w firmowej kuchni w pewnym biurowcu...
Ludzie, z którymi pracowaliĆmy, przysĆuchiwali siÄ naszym dyskusjom o jedzeniu, próbowali tego co sobie przygotowaliĆmy na obiad, notowali przepisy i zaczÄli nas z czasem nazywaÄ GastroDuet. NaszÄ pasjÄ do poznawania smaków przywoĆŒonych z podróĆŒy, zaraĆŒania nimi innych i dzielenia siÄ tym co mamy z ludĆșmi dookoĆa nas, z mlekiem mamy wyssaĆy równieĆŒ nasze dzieci. StÄ d coraz czÄĆciej mówiÄ o nas GastroFamilia. Ci, którzy byli naszymi goĆÄmi wiedzÄ , ĆŒe zawsze gotujemy jak dla puĆku wojska i po zwykĆej kolacji zostaje tyle jedzenia, ĆŒe moglibyĆmy wyĆŒywiÄ siÄ przez caĆy weekend. Jednak wolimy siÄ podzieliÄ, bo uĆmiech innych, daje teĆŒ nam wiele wiÄcej radoĆci. W ten sposób smakoĆyki z naszego stoĆu zataczaĆy coraz szersze krÄgi. I coraz wiÄcej osób sugerowaĆo nam, abyĆmy wypĆynÄli na szerokie wody gastronomicznego Ćwiata, twierdzÄ c, ĆŒe to co tworzymy jest wyjÄ tkowo smaczne. Nigdy nie sÄ dziliĆmy, ĆŒe to co podajemy naszym goĆciom jest jakoĆ wybitne, ale jeĆli powtarza Ci to nie jedna, ale dziesiÄ tki osób, to moĆŒe trzeba ich posĆuchaÄ. Jednak nie od razu byliĆmy na to gotowi.
Gdy jedne firmy upadajÄ , inne powstajÄ ...
Pandemia zaskoczyĆa nas, tak jak wiÄkszoĆÄ ludzi w Polsce. Z dnia na dzieĆ to co dobrze dziaĆaĆo, przestawaĆo dziaĆaÄ zupeĆnie. Nasze ĆŒycie wyhamowaĆo, jakby ktoĆ nam rÄczny zaciÄ gnÄ Ć. Kalendarz wypeĆniony dotychczas po brzegi aktywnoĆciami zawodowymi staĆ siÄ zupeĆnie pusty. PoczÄ tkowo byĆa to caĆkiem miĆa odmiana. Chwila odpoczynku bardzo siÄ nam naleĆŒaĆa. Po kilku jednak tygodniach zaczÄliĆmy siÄ rozglÄ daÄ za tym co moglibyĆmy robiÄ. TrochÄ z potrzeby zabicia nudy, ale teĆŒ z potrzeby szukania nowych ĆșródeĆ dochodu - bo te które nas utrzymywaĆy dotychczas nie rokowaĆy na szybki powrót do obfitoĆci. W ĆŒyciu byĆmy nie pomyĆleli o gastronomii, szczególnie, ĆŒe zewszÄ d sĆyszeliĆmy o dramatach restauratorów walczÄ cych o przetrwanie.
Jednak pewnego dnia zadzwoniĆa znajoma, która znaĆa juĆŒ nasze kulinarne zapÄdy, pytajÄ c czy moĆŒemy zrobiÄ jej kilka kilogramów hummusu na jakaĆ rodzinnÄ imprezÄ. Co za problem? ZrobiliĆmy i zapakowaliĆmy w porÄczne sĆoiczki. I chyba smakowaĆo, bo potem ta sama koleĆŒanka zapytaĆa czy moĆŒe nas zarekomendowaÄ w lokalnej kooperatywie. Tak teĆŒ zrobiĆa i z kilku kilogramów zrobiĆo siÄ kilkanaĆcie. Co tydzieĆ. A potem zadowoleni ludzie zapytali co jeszcze moĆŒemy im zrobiÄ. I tak jedzenie, które do tej pory znali bliscy znajomi, poszĆo Ćwiat. Wkrótce okazaĆo siÄ, ĆŒe moĆŒliwoĆci naszej domowej kuchni sÄ zbyt maĆe, aby obsĆuĆŒyÄ zamówienia dla znajomych i znajomych znajomych. A pojemnoĆÄ mieszkania za maĆa, aby pomieĆciÄ takie iloĆci sĆoików a jednoczeĆnie GastroFamiliÄ w komplecie. Zamiast pozbywaÄ siÄ dzieci (fajne sÄ , wiÄc bez sensu) postanowiliĆmy przenieĆÄ produkcjÄ do profesjonalnej kuchni i zatrudniÄ pierwszego pracownika, bo czasu juĆŒ brakowaĆo, aby zajÄ Ä siÄ wszystkim. I tak powstaĆa manufaktura SMAKI Z PODRÓĆ»Y.
Nigdy nie mów nigdy
Gdy nasi goĆcie, zachwyceni serwowanym im jedzeniem, sugerowali nam, abyĆmy poszli w gastronomiÄ pukaliĆmy siÄ w gĆowÄ. Podobnie byĆo, gdy gospodarze miejsca, w którym zlokalizowana jest nasza kuchnia, zapytali nas o to czy moĆŒemy na ich potrzeby przygotowywaÄ Ćniadania i obiady. BrakowaĆo nam wiary w to, ĆŒe podoĆamy takiemu wyzwaniu. Bo co innego zrobiÄ trochÄ sĆoików w swoim tempie a co innego nakarmiÄ kilkadziesiÄ t wymagajÄ cych osób. Jednak z czasem zauwaĆŒyliĆmy, ĆŒe tak samo brakowaĆo nam wiary w to, ĆŒe jesteĆmy w stanie wyprodukowaÄ takie iloĆci jedzenia w sĆoikach, a jednak okazaĆo siÄ, ĆŒe dajemy radÄ i to caĆkiem dobrze. JednoczeĆnie widzÄ c jedzenie, które byĆo zamawiane z zewnÄ trz a przede wszystkim sĆuchajÄ c opinii tych, którzy je jedli, stwierdziliĆmy, ĆŒe moĆŒe warto chwyciÄ byka za rogi. StworzyliĆmy menu, zaproponowaliĆmy pierwszym klientom, z przeraĆŒeniem przyjÄliĆmy i zrealizowaliĆmy pierwsze realizacje. To co usĆyszeliĆmy od karmionych przez nas osób przerosĆo nasze najĆmielsze oczekiwania. Osoby, które pracujÄ na planach zdjÄciowych od 20 lat powiedziaĆy, ĆŒe "Na planie rzadko kiedy mamy moĆŒliwoĆÄ zjedzenia ciepĆego posiĆku. PrzewaĆŒnie jakieĆ saĆatki, albo coĆ co byĆo ciepĆe, ale wystygĆo. Ale tak dobrego jedzenia na planie jeszcze nigdy nie jadĆem." I zachwyt nie byĆ tylko uprzejmoĆciÄ . Uczestnicy polecajÄ nas kolejnym osobom a my z ogromnÄ wdziÄcznoĆciÄ przyjmujemy zapytania od kolejnych klientów.
Tak teĆŒ zrealizowaliĆmy pierwsze imprezy bankietowe, mimo, ĆŒe wczeĆniej zarzekaliĆmy siÄ, ĆŒe ĆŒadnych finger foods nie bÄdziemy robiÄ, bo to dla nas zbyt skomplikowane. Jednak okazaĆo siÄ, ĆŒe czerpiÄ c z naszych podróĆŒniczych doĆwiadczeĆ jesteĆmy w stanie przygotowaÄ niebanalne jedzenie Ćwietnie siÄ przy tym bawiÄ c.
Po raz kolejny sprawdziĆo siÄ polskie powiedzenie: nigdy nie mów nigdy!